Durarara!x2 Shou - czarny motor czy czarna wołga?
Kontynuujmy zatem temat kontynuacji. Teraz będzie mowa o nie byle jakim drugim sezonie, o nie. Upłynęło aż pięć tęgich lat, uwierzycie?! Pięć chudych lat, w trakcie których fandom tęsknił za barwną zgrają prosto z tokijskiej dzielnicy Ikebukuro. I stało się, lud wyprosił kontynuację przygód, choć nie obyło się bez strachu. Nową serią miało zająć się świeżo upieczone studio Shuka, która zgromadziła część poprzedniej ekipy, odpowiedzialnej za świetną pierwszą serię... No ale część to jednak część, nie całość. Co z tego wyszło? A co z tego jeszcze wyjdzie? Ruszajmy z piskiem opon!
Ale będzie jazda~
W dzielnicy Ikebukuro, żyjącej pełną gębą miejskimi legendami oraz walkami gangów, mieszka sobie grupka ludzi. Na pierwszy rzut oka są tak skrajnie różni, że wydaje się, że nic ich nie może łączyć... nic bardziej mylnego. Na początku serii "Shou" okazuje się, że minęło już pół roku po walce między Dolarami oraz Żółtymi Szalikami. Mikado tęskni za swoim przyjacielem, Kidą, ale poza tym z grubsza nie uskarża się na swoje sielskie życie licealisty... czy aby na pewno? Celty wciąż pracuje jako posłaniec, chociaż teraz robota jest dwa razy trudniejsza - wszystko przez ciekawskie media oraz szalonego producenta filmowego, który oferuje grubą kasę za informację o Czarnym Jeźdźcu! Gdzieś w tle pojawia się seryjny morderca, okrzyknięty jako "Hollywood" ze względu na dopracowane maski, za którymi ukrywa swą twarz. Izaya jak zwykle robi za szarą eminencję i knuje, knuj jeden, jak by tu wpakować swoją ukochaną ludzkość w kolejną wojnę. Akane, mała córeczka szefa yakuzy, upatrzyła sobie za cel najsilniejszego człowieka w mieście. Chaosu dopełnia para rosyjskich zabójców do wynajęcia, Wrona i Słoń, którzy dostają zlecenie na koleżankę Mikado... Kręci się wam w głowie? A to zaledwie kilka wątków.
Więcej was matka nie miała?
Seria Shou to jednak nie definitywny koniec tej historii. Latem oraz zimą pojawią się kolejne serie po 12 odcinków. Trudno wobec tego ocenić tę część, która znajduje się idealnie po środku (być może) całej fabuły. Choć jest ze mnie mały psychofan serii, choć po tych pięciu latach na szczęście nie dopadła mnie demencja i dość dobrze pamiętam, o co w tym wszystkim chodziło, to jednak nie do końca wiem co tym razem twórcy mieli na myśli. Twórca książkowego pierwowzoru, Narita, jest znany z tego, że jego historie to cyrk na kółkach i totalny chaos, ale do tej pory anime wywiązywało się ze swojego zadania i zawsze na pierwszy plan wybijał się jakiś wyraźny wątek główny. No to przypomnijmy sobie - o czym była pierwsza seria? Ano przez pierwszą połowę głównym wątkiem była Celty i jej poszukiwania głowy, potem rozwinęła się sprawa nożownika imieniem Saika, a ostatecznie przeszliśmy do walki między gangami. Chaos polegał na tym, że nie wiedzieliśmy, jakie role odgrywają postacie w danym wątku. Tymczasem w nowym sezonie ja nawet nie wiem jaka sprawa była tą główną. Ktoś na kogoś poluje, ktoś kogoś poszukuje, ktoś komuś chce spuścić łomot (w 90% przypadków to Shizuo chce pobić Izayę, więc w tym przypadku nic się nie zmieniło), ale to są bardziej epizody i nieszczególnie dokądkolwiek prowadzą. Pod koniec chodziło chyba o walkę między Dolarami a Tygrysami z Saitama, ale wciąż nie składa to wszystkich wątków do kupy. Niemniej dwa ostatnie odcinki to już była jazda bez trzymanki i typowa Durarara!! - wszyscy wreszcie konfrontują się ze wszystkimi, a potem... i tak się leją. To dziwne, że większą część fabuły stanowią bijatyki... może dlatego, że to anime o gangach i mafii?
A koteł? Co ten koteł?
Animacja to już zdecydowanie nie to samo co pięć lat temu. Węszę tu srogi spisek. Nie żeby pierwsza seria to był jakiś graficzny majstersztyk... a może jednak był? Mimo prostej kreski i leciutko kanciastych projektów postaci, to każda scena była jednak dopieszczona animacyjnie. Postacie nie wyginały się dziwnie podczas walki, szarzy ludzie w tle nie byli zbitą masą, a fajnym zabiegiem artystycznym, no i nigdy nie było klatkowania! Matko kochana, nie pamiętam, który był to odcinek (chyba coś około szóstego), ale to było straszne! Animacja, która skakała tak, jak zacięty filmik na youtube! Jak to w ogóle jest możliwe - przecież Durarara!! to gwarantowany hit, sprzeda się w dziesiątkach tysięcy kopii, gadżetów przez te pięć lat sprzedali miliony, a oni nie mają kasy, żeby to wyglądało po ludzku! W tym miejscu przypomniałam sobie o jednym anime z obecnego sezonu, który jest fabularną porażką, ale wizualnie jest tak odpicowane na diamentowy błysk, jakby to rok Prontem pucowali. Żeby było śmieszniej, za projekty postaci jest odpowiedzialny ten sam gościu, co w kochanej Durararze!!. Mimo to cieszę się, że stara, dobra Durarara!! wróciła. Historia pozostawiła nas z co najmniej dwoma cliffhangerami i ogromnym apetytem na więcej. I chcę więcej. Mam nadzieję, że przez ten sezon ludzie ze studia Shuka dostaną solidny zastrzyk mamony i nie będą odwalać fuszerki latem.
8/10
I tak cię kocham, mój ty dziubasku z lukami.