Klik!

Śledzący i śledzeni.

JEDEN RAZ.

Wpisałam jeden raz w wyszukiwarkę produktów sklepu internetowego Empik słowo "Hurts", żeby sprawdzić, ile kosztuje płyta mojego ukochanego zespołu. Na drugi dzień, ponieważ miłość do niego wybuchnęła nagle i niespodziewanie intensywnie, wyruszyłam do stacjonarnego Empiku i zakupiłam płytę w sposób najnormalniejszy - obejrzałam okładkę, pomacałam, wyciągnęłam gotówkę, uśmiechnęłam się do Pana przy kasie i wyszłam zadowolona ze sklepu, nie zapominając odpowiedzieć "do widzenia" Panu Ochroniarzowi. Jednak jeden raz wystarczył, żeby w Wielkich Statystykach Internetowych O Gufo Empik dostał cynk, że po drugiej stronie siedzi osoba zainteresowana zespołem Hurts.


Co z tego, że płytę mam ponad trzy tygodnie i nie mogę się nią najeść. Za każdym razem, kiedy otwieram stronę, na której reklamy sponsoruje Google pojawia się reklama Empiku i trzech płyt. Pierwsza z tych płyt to ZAWSZE Hurts. Czasem "Happines" a czasem "Exile".

Interesujące, że system ten nie wie i nie może wiedzieć, że tę płytę już dawno mam. Nawet po opublikowaniu tego posta WSIO Gufo nie odnotują tego, że napisałam, że ją mam! Żaden system nie odczyta moich myśli, choćby miał całą historię mojej przeglądarki wbitą do bazy danych. Zastanawia mnie, jak działa system reklamowy, kiedy ktoś wyszukuje produkt na stronie Empiku, następnie go zamawia przez internet - czy Empik ma aż tak inteligentny system, że przestaje reklamować produkt, który klient już ma?

Wątpię. Na razie cieszę oko przyjazną reklamą dostosowaną do moich potrzeb. A jakże! Bawi mnie też fakt, że Google skanuje moje maile. To znaczy nie czyta ich - ale właśnie skanuje. Szuka słów kluczowych na podstawie których dobiera reklamy specjalnie dla mnie i zwiększa prawdopodobieństwo klikania w nie.* Dlaczego? Bo każde klikniecie kosztuje!

W pracy ostatnio zamówiliśmy reklamy na GoogleAds. Za kwotę 150zł mogliśmy sobie pozwolić na wyświetlanie reklamy naszej strony internetowej, do czasu "wyklikania impulsów". To znaczy stawka za pojawienie się reklamy na czyimś komputerze wynosi 0zł. Jednak jeśli dana osoba klika w naszą reklamę, płaciliśmy już 3,6zł. Podsumowując, mniej więcej dwadzieścia osób dziennie pozbawiało nas pieniędzy z konta, wchodząc na naszą stronę internetową.

Nasza strona również ma swoją bazę danych na temat użytkowników strony i dziennej ilości odwiedzin. Kiedy na GoogleAds wisiała reklama strony, wejścia na nią skoczyły do około trzydziestu-czterdziestu dziennie. Nasza strona jednak ma bardzo rozbudowany system informacji o klientach i dostajemy też informacje o czasie spędzonym u nas na portalu. Aż 90% osób, które weszły na stronę wyłączyły przeglądanie jej po mniej niż 30 sekundach... Dzięki, GoogleAds!


Miłej niedzieli!


*Z kilkoma osobami mailuję regularnie o Bogu. Na stopce Gmaila wisi u mnie reklama strony szukajacBoga.pl. Nic w tym śmiesznego, gdyby nie fakt, że osobiście znam twórców tej strony i nigdy nie klikam w to ogłoszenie. :) Szkoda mi ich pieniędzy! Wolę sama wpisać w belce adresowej adres i nie kazać im płacić 3,6zł...

0 komentarze: