Na początku, kiedy schodziłam do metra słyszałam, że ktoś stroi gitarę (Padre gra na gitarze, więc charakterystyczne dźwięki strojenie na słuch poznam wszędzie). Kiedy zaczęłam go widzieć, bo pan był niewątpliwie mężczyzną, nie przypuszczałam, że zarazi mnie tę melodią na całe popołudnie. Pierwsze dźwieki były czułe jak skoki pasikonika w ten beznadziejny, deszczowy dzień.
Przecież znam tę melodię, powtarzałam sobie! Przecież ją znam... Mam ją nawet gdzieś na telefonie! Powtarzałam sobie charakterystyczny wstęp w głowie, wciskałam BRAIN-MEMORY-REPLAY długo po tym, jak wsiadłam do pociągu i po owym dżentelmenie z gitarą pozostało tylko wspomnienie skaczącego pasikonika. Dopiero na IMIELINIE wstrzeliłam sobie facepalm'a i pożałowałam, że nie wrzuciłam mu czegokolwiek. Nawet jeśli zbierał na piwo, to należało mu się!
,