Klik!

Nadgorliwosc, kujonstwo i podlizusostwo.

Na mojej "to-do" liście pojawiają się czasem zapiski, których nie jestem w stanie odtworzyć. tak, jak zauważony niedawno "Zrobić post na Fkasz o temacie "nadgorliwość, kujoństwo i podlizusostwo". Mhm. Okej, Gufo - tylko co ty do cholery chciałaś przez to powiedzieć? Otwieram Cię, mózgu, a tam szaleje huragan Katrina i nic konkretnego się nie krystalizuje...Ech. Takie to jest życie ze swoim własnym mózgiem.

Z braku laku więc postanowiłam nadrobić zaległości z zapisków z mojego Death Note. Mam taki piękny, czarny notes, w którym zapisuję tylko takie rzeczy, które powinny być nieśmiertelne, przez wzgląd na swój walor kulturowy i spuściznę, jaką stanowią. Oto i jedna z nich.
Bohaterowie: Stefcia i Gufo. Rzecz się dzieje jakieś dwa miesiące temu.

Gufo: Nic. Ani grama nie schudłam. Na początku diety szybko traciłam na wadze, a teraz wskazówka stanęła i ani drgnie już trzeci tydzień.
Stefcia: Może Ci się okres zbliża?
Gufo: Tak, w ogóle mam wrażenie, że któryś przegapiłam cykl na tej diecie, bo według moich obliczeń mam dziś czterdziesty piaty dzień cyklu...
Stefcia: ... Łoł.
Gufo: Tak, ale waga i tak powinna ruszyć. Jak dwa lata temu byłam na Dunkanie, to im mniej jadłam, tym bardziej tyłam po dwóch miesiącach diety. Boję się, że tym razem będzie tak samo - jestem w drugim miesiącu diety i spotykam ścianę... Jak to możliwe, że potrzebuję każdego dnia do życia 2500kcal a jem 1500kcal i nie chudnę? Według matematyki mam każdego dnia deficyt tysiąc kalorii, a Dżaba* się trzyma!
Stefcia: ...Może Twój organizm czerpie energię z kosmosu? [Po chwili powagi] Przebywasz ostatnio dużo w miejscach o piramidoidalnych kształtach?

Stefcia zawsze wie, jak rozbroić sytuację. Nigdy bym nie przypuszczała, że ktoś w potocznej rozmowie użyje słowa "piramidoidalny" z taką gracją! Od tamtej pory wystrzegam się biblioteki SGGW, bo jej czapa jest w kształcie masońskiej piramidy właśnie. Już widzę te nagłówki gazet "Biblioteka SGGW przyczyną tycia studentów". To by wyjaśniało, czemu moim kolegom na studiach brzuch piwny rośnie...

Wczoraj byłam na zakupach. przymierzałam sukienki w różnych rozmiarach i nareszcie mogę powiedzieć, że jestem dumna z siebie. Przestałam patrzeć na moje ciało z pogardą. Przestałam się oceniać jako leniwca, który może być szczupły, tylko mu się nie chce.

Całe swoje nastoletnie nadzieje na schudnięcie odkładałam do wakacji. Zawsze chciałam wrócić po wakacjach tak chuda, żeby wszyscy mnie podziwiali. Próżność - wiem. Ale to był mój cel z dzieciństwa, no co poradzę! gdybym była chuda, może moim celem byłoby zostać animagiem? Każdy ma takie cele, jakie i dzieciństwo.

W każdym wypadku - podejść do chudnięcia miałam wiele, ale teraz na serio mi się udaje. W ciągu trzech i pół miesiąca schudłam prawie dziesięć kilogramów. To bardzo dobry wynik! Czuję się wygrana i nie wyobrażam sobie teraz zrezygnować z tego. Nawet nie mam ochoty na wiele rzeczy do jedzenia, a wręcz zmieniłam totalnie moje potrzeby żywieniowe i nauczyłam się gotować. Nie było to wszystko łatwe, ale opłacało się. Teraz tylko muszę utrzymać ten stan!

Pod każdym względem nie dbam o siebie - a raczej nie dbałam. Postanowiłam sobie, że ten rok, to będzie rok wielkich przemian i dieta to pierwszy (najprostszy) krok. Kolejnym będzie uregulowanie mojego snu - stała godzina spania i wstawania. tyle razy już do tego podchodziłam, że na samą myśl o tym wolałabym kolejne cztery miesiące diety... Po przemyśleniu tematu dochodzę do wniosku, że wszystko jednak dzieje się w głowie. Nie ma takiej zmiany, która wypłynęłaby z ciała, ani determinacji, która nie siedzi w głowie. Dlatego muszę powtarzać sobie każdego dnia, że sen jest podstawą życia każdej sowy.


Baj de łej. Widzę jak z każdej strony atakuje mnie w sieci ogłoszenia o metodach, które zrewolucjonizowały odchudzanie dietetyczne blab, blab, blab. Ha, ha, hah.

Gdyby ktoś mnie posłuchał to też mogłabym zbić kokosy na "cudownej metodzie" - odchudzać się TYLKO pod nadzorem lekarzy i dietetyków, a nie na podstawie wycinku z gazety. 
[Gazety kłamią.]





*Dżaba to robocza nazwa na mój brzuch.

2 komentarze:

  1. Rzeczywiście tytuł notki odzwierciedla jej treść :P ale ten tekst o bibliotece mnie rozwalił totalnie XD

    Gratuluję 10 kilograma do tyłu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och... Dziś było Boże Ciało i cioci imieniny, wczoraj byłam na lodach, w sobotę mamy małą rocznicę w domu (Jubileusz rodziców) i w niedzielę komunię w rodzinie, więc dżenerali jutro wstaję o 7.00 żeby pobiegać na zaś, bo czuję, że mi się przytyje xD

    PS żartuuuję, wstanę o 7.00 żeby poćwiczyć, przecież na nienawidzę biegać. Nie po moim nauczycielu WF z liceum. BRRR!

    OdpowiedzUsuń