Klik!

Bohaterka poszukiwana od zaraz

Koza niemota zapadła w sen letni (sen nocy letniej?), ale na szczęście zregenerowała siły po obronie i ocknęła na dobre. Meee...h. I tak bywa. No to bierzemy temacik na rozgrzewkę - wszak zawsze meczała, że najważniejsze to pisać, a że będzie to nudne lub bzdurne, to już są pomniejsze problemiki.

Książki, filmy, seriale, anime, mangi, komiksy... Wszystko, co możemy podpiąć pod ogólnie przyjętą kulturę, posiada niesłychanie ważny element, bez którego byłoby jak schabowy bez ziemniaczków albo dżinsy bez kieszeni. Bohaterowie. Każdy ma swoich ulubionych i znienawidzonych, czy to wśród drugoplanowych, czy tych głównych, po stronie prawości albo po stronie ciasteczkowego mhroku. Cały rozrywkowy biznes stoi na dwóch fundamentach: fabuła i bohaterowie muszą wzbudzać zainteresowanie. No to teraz przygotowałam dla was mały sprawdzianik. Niech czytelniczki tej notki zastanowią się i wyliczą sobie naprędce w myślach dziesięć bohaterek, które lubią. Nie, nie takie, które akceptujecie albo po prostu nie irytują was, ale takie, z którymi naprawdę chciałybyście się spotkać i na ten przykład pogadać w kawiarni przy szarlotce. Uprzedzam, może być trudno. Ja po dwustu seriach anime byłam w stanie znaleźć pięć takich maksymalnie ulubionych bohaterek, ale i to tylko dlatego, że posiłkowałam się listą tytułów.

Dlaczego tylko bohaterki? Przyjęłam, że jest to problem do cna kobiecy, bo będąc nieco obeznana w fandomie mangi i anime uważam, że panowie umieliby sprawnie wymienić kilkanaście fajnych bohaterek, ale i z ciekawymi bohaterami nie byłoby trudności. Czyżby dziewczyny były zawistne o własną płeć nawet jeśli idzie o rozrywkę? Może to wojna jajników? A może to autorzy i autorki stosują wyrafinowaną formę dyskryminacji kobiet?


Weźmy najbardziej standardowy przykład, który będzie bliski znacznej części publiki. Harry Potter. Mimo odgrzewania tematu milion razy (współczuję tej metaforycznej mikrofalówce do odgrzewania kotletów-tematów) znajdzie się wiele osób, które lubią głównego bohatera. Hm... Albo głównego bohatera w zestawie z Draco, Snapem czy innym "uczuciowo niewyżytym" znajomym, że tak to ujmę. Ach, mniejsza z tym. Skoro już kochana nieumyta poczwara wyszła na światło dzienne, to chyba nie muszę nikomu udowadniać, że Snape posiada tylu fanów (czy raczej popleczników), że Czarny Pan i Potter byliby zawstydzeni liczebnością swoich własnych armii.


Niektórzy lubią Lupina, niektórzy Syriusza, niektórzy bliźniaków, niektórzy Hagrida, niektórzy Dumbledore'a, niektórzy Filcha, niektórzy lubią wszelkie konfiguracje z wyżej wymienionymi postaciami, jednak w całej tej gmatwaninie chodzi o to, że Rowling zalała nas potokiem męskich bohaterów, wśród których każda potwora znajdzie swego amatora. Nawiasem mówiąc to o tym potworze to było w stosunku do postaci. Żeby nie było. Natomiast wśród bohaterek nie znajdziemy już takiej sympatycznej mnogości ofert. Połowa dziewczyn odpada na starcie przez bycie Cho/którąś z Patil/Parkinson/Bulstrode/Jęczącą Martą/Umbridge/czymś takim. Ze złych "lubić" można było chyba tylko Bellatrix, z dobrych najwięcej fanów ma Hermiona i Luna, w jakimś stopniu także Lily Potter. Poza tym... Z całym szacunkiem dla takiej Poppy Pomfrey, ale słabo to widzę. Żadna przedstawicielka płci nadobnej nie wybija się na tyle, żeby popularnością przebić bożyszcze potterowych fanek. Miłość do fikcyjnych postaci rządzi się własnymi prawami, ale wydaje mi się także, że sama kreacja bohaterek też kuleje niczym wysłużona szkapa. Zostając jeszcze na chwilkę przy Potterze, ja sama jako najbardziej złożoną i najciekawszą postać żeńską uważam... McGonagall. Była surowa, ale i ciepła, niby powściągliwa, jednak silna i odważna, trochę śmieszna, trochę straszna. Przez tą złożoność, która wytworzyła się przez siedem tomów, jest naprawdę ciekawą bohaterką. Czy postawiłabym jej szarlotkę? Całkiem możliwe. Może nie czekałam maniakalnie aż pojawi się ona w książce, ale bez niej to nie byłaby ta sama powieść. To już sukces dla postaci.


Dajmy jeszcze inny przykład, bardziej z mojej mangowej branży - Death Note. Znaczniejszą rolę w fabule odegrały tam tylko dwie kobiety: Misa i Takada. Ach, no i Rem... ale chwilunia, to shinigami, więc się nie liczy! Za to mężczyźni to istna parada (nie żeby równości), jest L, Light, Mello, Near, Matsuda, Mikami, starszy Yagami, znam też fpytę dziewczyn, które uwielbiają Matta - wiecie, ten pomocnik Mello w goglach, który pojawił się na dwie minuty i efektownie... bez spojlerów. Na dodatek słowa "uwielbiają" nie użyłam wcale na wyrost. Taaak, fandom jest przerażający. Oczywiście w pewnym sensie każda z bohaterek była interesująca, miała swoje motywy i była ciekawie wykreowana, ale nie oznacza to wcale, że z którąkolwiek się utożsamiam albo lubię ze względu na charakter. Natomiast z facetów bardzo chętnie zetknęłabym się w prawdziwym życiu z L'em. Dałoby mu się akta niektórych polskich spraw, niech się bawi... Z drugiej strony taką prawdziwą Misę-Misę najchętniej pogoniłabym starą, oblepioną paprochami szczotą prosto do "Rozmów w toku". Czujecie różnicę, prawda?

Na koniec rzucę garść statystyk z myanimelist, mangowego odpowiednika filmwebu.  Na profilu każdego użytkownika istnieje taki magiczny spis o nazwie "ulubione postacie", do którego można dodać maksymalnie dziesięć pozycji. Zrobiłam krótki rekonesans po profilach znajomych pań i wyliczyłam, że mają one w ulubionych średnio dwie bohaterki na dziesięć postaci. Sama mam aż trzy na dziesięć, przy czym jedna z bohaterek... nie ma głowy. Ale to taki tam szczególik.


W top of the top, czyli liście najbardziej lubianych (czyli dodawanych na profilach do ulubionych) postaci, w pierwszej dziesiątce jest zaledwie jedna dziewczyna, i to dopiero na pozycji dziewiątej. Na pięćdziesiąt miejsc, piętnaście należy do płci pięknej, a na sto - trzydzieści jeden. Parytetów brak.

Nie chodzi o to, żeby na siłę zacząć lubić kogoś, kogo się nie lubi. Nie, nie, to nie tędy droga. W tej opowiastce nie ma morału, co najwyżej może ktoś będzie od tej chwili czujniejszy lub zacznie prowadzić swoje własne badania w tym kierunku. Ja z pewnością nie spocznę i na dobry początek podmienię jakiegoś faceta z listy ulubionych postaci anime na babkę. Taka jedna naprawdę fajna mi się przypomniała w trakcie pisania tego tekstu...

Ahoj!~

2 komentarze:

  1. Próbowałam sobie przypomnieć te dziesięć babeczek, po dość krótkim namyśle wyszło mi pięć, dalej mi się nie chciało, ale może jakbym weszła na filmweb tobym znalazła ;] ale faktem jest, że to mężczyźni zabierają całą chwałę. Kiedyś zastanawiałam się nad ulubionymi aktorami - jak z mężczyznami nie miałam problemu, tak z kobietami malutki był - żadna nie była na tyle charakterystyczna - no może oprócz Heleny Bonham Carter - kobitka ma charyzmę :)

    Co do samego HP też się zgadzam - raczej kulawo tam jeśli chodzi o dobre przedstawienie bohaterek. Ale Luna nadrabia wszystko :P

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Eowina
    2. Winry
    3. Hermiona
    4. Luna
    5. Ania (z Zielonego Wzgórza)
    6. Daenerys
    7. Justyna (Nad Niemnem)
    8. Danka (Inna?)
    9. Róża Żabczyńska (Cudzoziemka)
    10. Dolores Clairbourne

    Deal with it.


    Jak jest facet git, to kobiety wielbią go (bondy, superbohaterowie, wojskowi, żołnierze).
    Jak facet nie jest git, to i tak część kobiet go wielbi (Loki, Voldemort, Justin bieber)

    Jak babeczka nie jest git, to kobiety ją hejtują (Lily Potter - bo nie była warta Snejpa, Arwena - bo nie była warta Aragorna, dziewczyny bonda - bo były łatwe / bo go zdradzały (hu kers, że on je wszystkie zdradzał), Cho Chang - bo odrzuciła Pottera, Lavender Brown - bo się śliniła z Ronem... i taaak daleeej)
    A jak babeczka jest git, to kobiety ją hejtują z zazdrości (MacGonnagal, bo była sucha nauczycielką, Hermionę - bo za mądra, Eowinę - bo nieudolnie podrywała Aragorna (w filmie!), Anię(zZW) i Ginny bo były rude, Lunę - bo była inna, (i taaak daleeej).
    Refleksja na poczekaniu ;]

    PS 11. BUNIA

    OdpowiedzUsuń