Klik!

XXANAXX






Zespól XXANAXX poznałam będąc na koncercie zespoły HURTS, który odbył się 7th of November w Warszawie. Supportem dla HURTSów był właśnie nieznany mi zespół XXANAXX. Jak udowodnili amerykańscy naukowcy, kiedy poznaje się kogoś w przyjemnych okolicznościach, znajomość rokuje lepiej, ponieważ nasz mózg połączy tę osobę z przyjemnymi wrażeniami.

Tak tez było z XXANAXXem, ponieważ ja na koncercie HURTSów mało się nie zsikałam ze szczęścia i ekscytacji. Już widzę minkę Jagi pt. „Oesu, znowu wyolbrzymia”, ale możesz zapytać mego lubego, czy tak nie było i on Ci powie (pewnie z żalem), że w tamtym momencie nic innego się dla mnie nie liczyło.
Kiedy na scenę wyszła dziewczyna w stroju współczesnej Pocahontas  chciało mi się wyłącznie śmiać, ponieważ zespół HURTS słynie z wielkiej elegancji i estetyki strojów na koncertach (dodatkowo ubierają się wyłącznie w czerń i biel). Z początku dziewoja w indiańskim pióropuszu wydała mi się co najmniej kiczowata…
… dopóki nie zaczęła śpiewać. Muzyka elektroniczna podoba mi się niezmiernie rzadko i kiedy zobaczyłam muzyka z pałeczkami uderzającego w jakieś kolorowe machiny podłączone do laptopa, lekko oniemiałam. Teraz zdałam sobie sprawę, że oceniałam twórców muzyki elektronicznych przez pryzmat tanich didżejów i własnej niewiedzy o ich kompozycjach („a, na pewno lecą z plejbeku, a kto ich tam sprawdzi”).
Dziewczyna swoim głosem udowodniła coś bardzo prostego – nie trzeba się wydurniać, krzyczeć, udowadniać siły i skali wokalu żeby się podobać. Wręcz uważam ich kompozycje pewien rodzaj wysublimowania, które pozbawione są uproszczonej formy śpiewania o uczuciach „Kocham Cię, a Ty mnie nie, będziemy razem, albo nie, oł jee”.



Zawsze byłam fanką poezji, a ich teksty przypominają mi wiersze – zamiast mówić „kocham cię”, autorzy pozwalają sobie na liryczne opisy „I’ve got you, under my skin”, które powtarzane są nieskończoną ilość razy – jak na muzykę elektroniczną przystało. Zwykle jednak są to komputerowo dogrywane i miksowane powtarzanki (jak w nieśmiertelnym hicie z podstawówki „HouseBaby” xD). Zespół XXANAXX nie pozwala sobie na tego typu zabiegi – wokalistka od początku do końca śpiewa każdy powtórzony wers piosenki, nawet jeśli milion razy brzmi on tak samo, lub jest na bieżąco poddawany jakiemuś efektowi przez drugiego cżłonka zespołu, który nigdy się nie uśmiecha. (Tak powiedział na koncercie i słowa dotrzymał ;])
Melodie XXANAXX to też nie są zwykłe mechaniczne efekty pierwszego lepszego keyboardu od chińczyka z bazarku. Ich muzyka przypomina mi nagrywanie dźwięków otoczenia – stukanie szklanek o siebie w trakcie zmywania, wrzucanie kamienia do studni, szuranie papieru w trakcie przekartkowywania książki, pstrykanie palcami – wszystko! Dźwięki, które czynią każdy utwór wyjątkowym i na swój sposób alternatywnym dla tradycyjnej muzyki dyskotekowej. W pewnym sensie XXANAXX tworzy coś pomiędzy muzyką relaksacyjną a muzyką do wpadania w fazę nie-myślenia-i-tańczenia.
Ja jestem zakochana w każdym utworze XXANAXX jak dotąd tak bardzo, że trudno mi jest wybrać, który filmik zalinkować w tym poście! Ostatecznie wrzucam odnośniki do Dissapear, Broken Hope, Hurt Me i najnowszy hit – Stay, ale na rozwinięcie zasługuje tylko Got U Under!



Podsumowanie: XXANAXX – młody polski zespół kręcący się wokół muzyki elektronicznej i jej pochodnych, ze znakomitą wokalistką Klaudią i muzykiem Michałem. Muzyka dla fanów lekkich i odrobinę psychodelicznych melodii o tekstach w długi i rozbudowany sposób opisujących proste emocje, które nam towarzyszą.
Ciekawostka pierwsza – Klaudia była w XFactorze – link
Ciekawostka druga – Xanax to lek psychotropowy, alprezolam, który ma działanie uspokajające – link.

To tyle na dziś! Posty będą się pojawiać w weekendy, ponieważ w tygodniu pisanie nie sprawia mi przyjemności, jest zmuszaniem siebie. Wiadomo – piąteczek zawsze spoko. ;]


1 komentarz:

  1. Słyszałam co nieco o tym zespole, ale jeszcze nie miałam przyjemności posłuchać ich piosenek, aż do teraz. A niewątpliwie jest to przyjemność ;) Cieszę się, że nie tylko ja lubię muzykę elektroniczną w tym gronie (może jeszcze nie do końca "lubisz", ale już nie "nie lubisz" xD) bo naprawdę jest to ogromny kawał przestrzeni muzycznej do odkrycia.
    Stefcia się ParaJutjubem rzeczywiście ucieszyła! :)

    OdpowiedzUsuń